poniedziałek, 21 marca 2016

Bałagan zwany dalej syfem

Kurde, czy tylko w moim domu jest syf...
Ostatnio jestem mega sfrustrowana tym, że nie mogę porządnie posprzątać w domu.
Nie, żebym była czyścioszkiem...o nie. Nie jestem też perfekcyjną panią domu, ale kurcze nie lubię mieszkać w syfie. 
Wszystko się wala po domu, a najwięcej jest akcesorii od Tycia. Gdzie się nie obejrzysz Tycia zabawka, pieluszka, gacie, skarpetka. Zuza dokłada swoje.
Na podłodze, co chwila rzyg Tycia i możesz sobie umyć ją, a ten za chwilę ją "ochrzci". 
Dostaje nerwicy jak na to wszystko patrzę.
Idą święta chciałoby się mieć czyściutkie okna, wypucowane podłogi i poukładane w szafkach...no ale jak, skoro Tyć jak tylko wyciągam szmatę jęczy i kwęka...no nie idzie.
W tygodniu mam 3 dni kiedy mój szanowny małżonek może zająć się Młodym po pracy, ale o 16 to ja mogę umyć jedno okno, bo zaraz robi się ciemno i mycie oka po zmroku powoduje wkurw rankiem dnia następnego, kiedy widzisz jak okno jest nie domyte.
Zrobiłam więc grafik:
poniedziałek: okno w kuchni + kurze w salonie;
wtorek: okno u Zuzy ... i tyle, bo mam tylko 30 min na sprzątanie;
środa: pół okna w salonie i kurze gdzieś w domu;
czwartek: nul znaczy nic;
piątek - Co się da, bo szanowny małżonek musi sobie wziąć urlop żebym mogła sobie wypucować resztę chaty więc modlimy się o pogodę, żeby mógł z Tyciem wybyć na dwie godziny spaceru;
W mijającą sobotę z racji zakupu nowej żaluzji - z nią też jest związana historia, ale to kiedy indziej- machnęłam na szybkensa okno w sypialni i zaraz mi się humor poprawił, a małżonek myślał, że humor mam dobry bo sex był ;).

Zatęskniłam za czasem kiedy wysyłałam Zuzę do babci, a sama powoli ogarniałam chatę słuchając muzyczki i popijając kawkę.
Nie myślałam, że kiedyś zatęsknię za sprzątaniem.
Ja pierdziu, chyba ze mną nie jest dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz