6 luty 2016
Okiem Starszej Siostry
Część 4 „Czary-mary”.
Cześć i czołem, kluski z rosołem ;)
Dziś 6 luty, więc mój braciszek kończy już 4 miesiące.
Powiem Wam szczerze, że mały człowiek w ciągu 4 miesięcy zmienia się
niesamowicie. Tyciek jest już naprawdę duży i ciężki – waży ok. 7 kg, a ostatni
miesiąc obfitował w wiele nowości i dziwnych wydarzeń. Ale zacznę od początku.
Pewnego dnia przyszłam ze szkoły do domu, a w domu ryk.
Ryczy Tymon, ryczy mama. Tymon ryczał jakby go ze skóry odzierali, a mama
ryczała, że Tymon ryczał i mówiła, że to jej wina. Myślę sobie „Co ta mama z
tym Tyciem wyprawia?”. No i się wydało. Mama z ciotką Madzią tak kombinowała,
tak myślała, że obie postanowiły rozpocząć „Czary-mary” związane ze spaniem
dzieci. W domu przez miesiąc ciągle słyszę tylko: „czas czuwania, zasypianie,
metody, fazy snu, Dobranocki” itp. Ciocia Madzia była na specjalnym kursie
czarowania dzieci, które nie chcą spać, a mama nic innego nie robiła tylko
czytała jakieś mądre książki, blogi…no i obmyślała strategię z ciocią, co by tu
zrobić, żeby dzieci spały jak się należy.
Priorytetem mamy w czarowaniu Tycia było na początek
oduczenie spania na rękach. I jak się domyślacie stąd ten ryk. Tyć jak tylko
dotknął łóżeczka dostawał nerwicy. Oprócz tego na kursie uczono rytuałów, więc
teraz przed każdym spaniem Tycio „mówi” papa
do kwiatków, słońca i jakieś inne cuda wyprawiają z mamą.
Podsumowując ten bardzo obszerny temat powiem Wam jedno. Po
jednym dniu ryków, czary zaczęły działać. Tycio śpi już w łóżeczku. Ale mama
mówi, że na tym nie koniec i jeszcze przed nami długa droga. Boję się tylko
jednego, żeby z Ciocią nie zostały Czarownicami.
Ale wracając do przyziemnych spraw to Tycio stał się
gryzoniem. Najprawdziwszym posiadaczem dwóch dolnych kłów. Małe, białe i
strasznie kłujące ząbki zawitały po drugiej stronie dziąseł i nawet obyło się
bez nocnych bóli. Przez te kły Tycio ślini się jak szalony i mama przebiera go
średnio, co godzinę. Ślina ścieka po nim jak po buldogu…a fujjj. Oprócz tego,
Tyć zaczął się „odchudzać” i przestał jeść. Chyba trochę za wcześnie na dietę,
ale mama twierdzi, że to przez zęby. Oby szybko mu przeszło, bo zostanie
modelką…tfu- modelem.
Kolejną nowością są nowe umiejętności. Tyć przewraca się z
brzuszka na plecy, ale jest to dla niego tak ciężka robota, jak szychta w
kopalni. Po przewrotce spocony jest i umęczony, jakby wszedł na Mount Everest w
klapkach.
Reasumując ten mój dzisiejszy wywód to nasz chłopaczek
śmieje się od ucha do ucha, mówi, co raz więcej i jest bardzo rozkosznym
bratem, a ja – ma się rozumieć- jestem świetną siostrą.
Zuzia M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz