środa, 30 grudnia 2015

Książki kocham - recenzja "I jak tu nie jeść" i "Ala antkowe BLW".

Książki kocham.
Uwielbiam czytać w wannie.
Teraz przy Tyciu jest to niestety mega trudne.
Ukochane ksiązki to książki podróżnicze, biografie i książki kulinarne.

Obecnie czytam książkę Beaty Sadowskiej, sympatycznej dziennikarki i biegaczki "I jak tu nie jeść".
Książka to nie tylko zbiór 63 przepisów (jeszcze nie wypróbowanych) ale również ciekawe informacje z medycznego punktu widzenia o pewnych produktach oraz opis autorki, która pisze lekko i przyjemnie, o czym mogłam się przekonać kiedy czytałam jej pierwszą książkę "I jak tu nie biegać" (bo nie pisałam, że w moim życiu był ponad roczny epizod biegowy do którego mam zamiar zaraz wrócić).

Książkę czyta się bardzo szybko. Przepisy są banalne, ale dla tych co lubią zdrową żywność i maja w domu np. chia i olej lniany - tak jak ja :)

Hitem ostatnich miesięcy jest jednak  "Alaantkowe BLW" Joanny Anger i Anny Piszczek.
Książka jest świetna. Przepisy mega proste, zdrowe i aż chce się wchodzić do kuchni bo Zuzka szama wszystko, co zrobione z książki (oczywiście głównie zdrowe słodycze).
Naszym hitem hitów są "pankejki" z kaszy jaglanej....no miód w gębie.
Jeżeli jeszcze ktoś nie ma książki koniecznie niech nabędzie.
W mojej kochanej księgarni aros.pl cena 27,93 zł to jak za darmo.
Książka pani Beaty w tej samej cenie.

Ale żeby nie było..ja nie lubie gotować...tylko muszę!!!



Prezenty dla niemowlaka czyli, co kupić żeby mieć chwilę wolnego :)

Tyciek leży na swoim prezencie więc jest chwila aby podsumować jego podarki.

1. Karuzela Tiny Love Rosnij z Muzyką




Pójdę chyba do Częstochowy na kolanach i pomodlę się za gościa, który ją wynalazł :)
Ile razy Ona pozwoliła mi pospać dłużej jest nie do opisania np. dziś ok. 4:30 Młody Człowiek nie chciał spać więc od razu odpaliłam karuzele, a ten uśmiechał się do niej tak długo, że w końcu padł i wstaliśmy o 7:00. Czy to nie piękne?
Karuzela ma 6 kategorii muzyki. Kiedy chcę, żeby Tyciek spał lub się wyciszył włączam mu kołysanki. Kiedy chcę, żeby tylko poleżał to bardziej wesołe utwory.
Karuzela ma podświetlanie u góry, co bardzo sie podoba Małemu, świeci się też panel gdzie wybiera sie muzykę (można te podświetlenia wyłączyć) i wtedy jedynym elementem świecącym jest guziczek z wybranej muzyki.
Dodatkowo karuzela sama wyłącza się po 40 min. Po tylu Tyć zazwyczaj spi ;) Glośniki mozna regulować więc muza nie leci za głośno.
Zabawka rośnie z dzieckiem. Później można odkręcić to co się kręci ;) i dziecko ma przenośną pozytywkę.
Cena - my upolowaliśmy w empik.com za 185 zł.

2. Mata edukacyjna Fisher Price z pianinkiem.

Zdjęcie: www.fedo.pl

Mata z pałąkiem i pianinkiem, które dziecko może kopać i wygrywać różne melodie.
Na pałaku standardowe zabawki.
Sama mata kolorowa i łatwa w utrzymaniu w czystości.
Tycio potrafi poleżeć na niej ok. 15 min więc uważam, że jest ok.
Nie mniej jednak w sklepach kosztuje ok 250 zł, co moim zdaniem jest zdecydowanie za drogo więc odkupiliśmy od znajomej koleżanki za 100 zł :) Za taką cenę jest super !!!

3. Karty dla maluszków



Generalnie cała seria www.oczamimaluszka.pl jest wg mnie świetna. Mamy kilka książek z serii, a teraz nabyliśmy karty. Myslałam, że karty będą małe, jak karty :) ale się głupia myliłam. Karty to duże plansze z obrazkami czarno-białymi z elementami żółtego spakowane w fajnej teczce. Karty można dać dziecku do rączki, położyć w łóżeczku itp. Obrazki są po dwóch stronach. Wykonane są z porządnej, grubej chyba tektury więc nie zniszczą się szybko. Na razie Tycio jest średnio zainteresowany, ale czuje, że zmieni się to za chwilę, bo jest coraz bardziej ciekawski.

4. Księga dźwięków, wydawnictwo Dwie siostry




To kolejna książeczka jaką sprezentowaliśmy synkowi. To gruba książka, z tekturowymi stronami. Na jednej stronie jest rysunek, na drugiej informacja jaki dżwięk wydaje i tak np. Bębenek robi tram tatatam, a Klocki robią łubudubu. Nie podoba mi się tylko jedno, dlaczego szpinak robi bleeeeeeeee :) Książka świetna dla maluchów.

A teraz poszukujemy maty piankowej ...jakieś pomysły prócz Skip Hop?

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Mól lubi czekoladę...a kto nie lubi ja się pytam?

Pisałam, że ogarniałam chatę przed świętami. Ogarnęliśmy też szafkę ze słodyczami.
I znaleźliśmy ....te francowate mole żarły nasza pyszną, gorzką czekoladę.

Zabrałam dziadom słodkości i zobaczymy, kto jest mądrzejszy ;)

Święta i po świętach...i bardzo dobrze!

Nie jestem znana blogerką, a więc przysługuje mi prawo do nie pisania postów codziennie :) Tak sobie tłumaczę fakt, że nie znajduje czasu na codzienne wpisy.
A pisać jest o czym.
Na szczęście TE święta już się skończyły.
Powiem absolutnie szczerze, że nie poczułam magii świąt ani przez sekundę.
Po pierwsze -  Tymon nie daje mi mysleć o niczym innym, tylko o sobie;
Po drugie - Zuza nie jest lepsza od Tymona i też nie daje o sobie zapomnieć;
Po trzecie - porządków świątecznych nie było, było tzw. ogarnianie;
Po czwarte - wigilia u moich rodziców nie ma "tego czegoś" - szczególnie jeżeli nie ma mojego kochanego brata, tylko siedzimy z rodzicami sami;
Po piąte - Chrzest Tyma w drugi dzień Świąt też spędzał mi sen z powiek;
Po szóste - prezent w po staci męskiego perfumu (sic!) od mamuśki to było dopiero zaskoczenie;
I mogłabym tak wymieniać, ale po co?
Najważniejsze, że już po Świetach.

Dziś chciałam podsumować Wam prezenty jakie dostały mojej dzieci, ale muszę podzielić to na dwa posty.
Dziś więc prezenty dla 7-latki.

1. Hasbro Masa Plastyczna Do Vinci Toaletka

Zdjęcie : http://www.urwis.pl

Byłam sceptycznie nastawiona do tego wynalazku, ponieważ Zuza ma bardzo mało cierpliwości do zabawek gdzie należy wykazać się zdolnościami manualnymi.
Zdziwiłam się bardzo. Mimo, że zabawka jest moim zdaniem na raz (aczkolwiek można wszystko, co się udekoruje zerwać i zrobić raz jeszcze) to Zuza bardzo skrupulatnie zabrała się do dekoracji i pieknie ozdobila toaletkę. Spedziła nad zabawką cały wieczór wigilijny i poranek następnego dnia.
Dostała również komplet dodatkowych kolorów, ponieważ w zakupionym komplecie były tylko 4 kolory, a jak wiadomo, dla dziewczynki to zdecydowanie za mało.

Tak wygląda po dekoracji przez Zuzannę:



Pistolet, do którego ładuje się kolory posłużył jej także do "malowania" ciastoliną na zwykłej kartce.
Cena zestawu to ok. 95 zł. Moim zdaniem ciut za drogo, ale zakupie jeszcze inny ponieważ poprosiła o taki na urodziny, które już za kilka dni.
Jednym słowem mogę polecić zabawkę ale bez fajerwerków.


2. Gra DUMEL DISCOVERY Prawda czy Fałsz.

Zdjęcie: empik.com

Gra edukacyjna, która świetnie trenuje mózg.
Zadaniem graczy jest odpowiedzieć prawidłowo na pytanie czy jest Prawdą czy Fałszem.
Pytania nie są najprostsze. Ja wyłozyłam się na niejednym, ale można się z gry bardzo dużo nauczyć.
W grę można grać w kilka osób i wtedy jest to najwieksza prawda.
Manjwiększy minus gry - brak regulacji głośności - Pan, który czyta pytania drze się niemilosiernie oraz brak mozlwiości ominiecia instrukcji. Grając w grę po raz kolejny znowu trzeba wysłychac wrzeszczącego Pana.
Cena bardzo fajna. W Empik On-line zapłaciliśmy za nią ok. 85 zł.

3. Gra zręcznościowa LA CUCARACHA Ravensburger

Bardzo prosta gra zręcznościowa. W labiryncie grasuje karaluch, którego musisz zwabić do swojej pułapki. Rzucasz kostką i obracasz tak ramiona labiryntu, który składa się ze sztućcy aby karaluch dotarł do Ciebie. 



Gra podoba się Zuzi ale wydaje mi się, że znudzi jej się szybko. Jest zdecydowanie za prosta, labirynt za mały.
Koszt ok. 100 zł.

4. Fabryka Perfum, Trefl



Zestaw kreatywny, który pozwala na stworzenie własnych perfum, kul do kąpieli itp.
Przeznaczony dla dzieci +8 lat.
Muszę przyznać, że kiedy Zuza go dostała miałam pewne obawy. Instrukcja to 36 stron.
Nie ma opcji aby pobawiła się tym sama więc Zuzia płacze i czeka na dziś wieczór aby tata się z nią pobawił.
Za dużo cześci, za skomplikowane ale bardzo ciekawe.
Cena ok. 70 zł


Brakuje w tym opisie książek, które Zuzia dostała ale o tym później.



poniedziałek, 14 grudnia 2015

Mikołaj i gra Dobble

Był u Was Mikołaj?

U Zuzi był, a właściwie to Zuzia była u niego.

Taki korporacyjny Mikołaj, ale się liczy.

Zapytawszy "Czy byłaś grzeczna Zuziu?"
Spuściła głowę...






Następnie odwróciła się do mnie z zapytaniem w oczach czy może prezent wziąć.
Pozwoliłam.
Wzieła.
"Zuziu, zrobie Ci zdjęcie z Mikołajem.
Uśmiechnij się!"
Zawarczała spod okularów "Mamo, no weź"


Ale ja nie o tym :)
Zu dostała grę "Dobble", którą chciałam serdecznie polecić.

Wygląda tak :)
Jest to małe pudełeczko z kartami. Można grać na 5 różnych sposobów i głównie polega to na odnajdowaniu "Kto pierwszy, ten lepszy" jednakowych znaczków na kartach.
Nam gra się bardzo spodobała i mogę grać w nią nawet z Tymem na cycu :)
Na opakowaniu napisane jest, że gra nadaje się dla dzieci od +6 lat, ale wydaje mi się, że spokojnie 5-latek sobie z nią poradzi.
Jest łatwa i przyjemna.




środa, 9 grudnia 2015

Eko przemyślenia...

Od kilku lat jestem świadomym rodzicem.
Czytam etykiety na produktach spożywczych (i nie tylko), wertuje książki i informacje w internecie dotyczące zdrowia i zdrowego odżywiania, nie kupuje gotowców, sama staram się gotować wszystko, co się da, kupuje produkty eko.
Jasne, nie popadam całkowicie w paranoję i moja córka od czasu do czasu zje wredne jajko niespodziankę (tą niespodzianką jest nadwaga coś mi się zdaje, tyle, ze producent uważa, że figurka) lub jak nie mam sił i ochoty na robienie jogurtu dostaje Jogobelle, nie mniej jednak są produkty, których dziecku jeść nie daje (np. marki "Kubuś")
Obecnie, w internetach, telewizjach tłucze się do głowy jak ważne jest żywienie dzieci, jaka jest to inwestycja w ich zdrowie, a nadal tak wielu rodziców jest nieświadomych.

Dziś na FB włączyłam się w konwerację kiedy to jedna z mam radziła się, czy jogurciki "dla dzieci" pewnej firmy dać dziecku czy wyrzucić.
Poradziłam wyrzucić, natomiast jedna z mam napisała:

Ja kilka tych "tu nazwa produktu" dałam(raz w tygodniu) małemu teraz je naturalny z owocami we wszystkim jest chemia jak by sie tak czepiac ale uwazam ze skoro przeznaczone dla dzieci to nie zaszkodza


i dalej:

Ja: Nie we wszystkim i akurat argument ze dla dzieci to nic nie znaczy. ...jest to co nie zakazane, a to różnica. Tylko świadomość rodziców może chronić dzieci i nauczyć je zdrowych nawyków.

Mama: Nie mowie ze sa super ale uwazam ze kazdy rodzic daje dziecku co uwaza za dobre

Ja: A to prawda. .dlatego pisze ze rodziców należy uświadamiać 
 
Mama: ale popadac w paranoje tez nie nalezy 
 
Wiecie co...witki mi opadają. Mama wie, że jogurcik jest beee, ale i tak daje go dziecku. Szkoda, że sama go nie wpierdzieli.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Opowieści z pamiętnika Starszej Siostry część 2

6 grudzień 2015
Okiem Starszej Siostry
Część  2 „Uśmiech”.


„Świat zmienia się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wiosną koronkowe płatki śniegu roztapiają się w słońcu, a z ziemi wschodzą ku niemu zielone pędy. Kwiaty kwitną aż do jesieni, kiedy to drzewa stroją się w złote i czerwone szaty.
Kolejne pory roku są dziełem magicznych skrzydlatych istot – elfów z Nibyladnii…A każdy elf rodzi się z pierwszego uśmiechu niemowlęcia.”

I trzeba Wam wiedzieć Drodzy Przyjaciele Rodziny, że zrodził się w mijającym miesiącu nowy elf i to wszystko dzięki Tymowi ( jeżeli, ktoś z Was nie czai bazy o jakim Elfie mowa odsyłam do „Dzwoneczka”).
Nasz Tym uśmiechnął się pierwszy raz. Miło jest w końcu widzieć uśmiechniętą twarz brata. Tę z „podkówką” lub zryczaną miną już doskonale poznałam i szczerze Wam powiem, nie jest to moja ulubiona mina.
Tymol uśmiecha się i zmienia z dnia na dzień, a moi rodzice stają na rzęsach, żeby mój brat nie płakał i był uśmiechnięty. Trzeba przyznać, że udaje im się to, co raz lepiej, co wiąże się z tym, że nasz dom staje się bardzo ciasny. Sprzęty Tyma są wszędzie, ale po kolei.
Sprzęt nr 1 – ratująca życie huśtawka – zajmując pół pokoju usypia moje brata.
Sprzęt nr 2 – chusta – Tata + Tymon + chusta = 3 h spokoju ( spokoju nie dla Taty, bo tan musi przechadzać się po domu i bujać „jak Żyd” – tak mówi ale nie wiem, jak buja się ten Żyd).
Sprzęt nr 3 – Woombie – ha! Założę się, że nie wiecie, co to! Ale ja wiem! Woombie to kokon, otulacz, który powoduje, że brachol spokojnie śpi.
Sprzęt nr 4 – Karuzela – bart wpartuje się w nią jak zaczarowany, a jak się znudzi…to ryczy jak opętany.
Sprzęt nr 5,6 – okap w kuchni i odkurzacz w pokoju – szum wpływa kojąco na nerwy mojego brata.
Widzicie, więc, że robimy, co możemy, żeby sąsiedzi nie dzwonili na policję z powodu płaczu dziecka.
Tym ma też nową ksywkę, którą nadal mu tato – Tycio J Pozwólcie więc, że będę też tak nazywać mojego braciszka.
Tycio, ku uciesze taty nie obsrywa już, co chwila pieluszek. Robi kupy raz na dwa dni…ale za to jakie?! Ludzie! Ostatnio narobił tyle kupy, że wypełniła oprócz pieluszki całą nogawkę piżamki. Ma chłopak rozmach, co nie?
Tyćko rośnie nam jak na drożdżach. Ma już ponad 5 kg. Ale jakie to są słodkie kilogramy, które chowają się w fałdkach na nożkach i rączkach.
Jeżeli chodzi jeszcze o pierwsze razy to trzeba Wam wiedzieć, że do Tymol odwiedził już pierwszy raz Mikołaja. Weszliśmy spotkać się z Mikołajem, a Tycio zasnął i…musiałam mu prezent odbierać.
Pamiętacie, że noce u Tyćka były słabe. Na całe szczęście dla rodziców jest o wiele lepiej. Tymon budzi się już 2 do 3 razy i nie urządza imprezy w środku nocy. Cały dom Macharzinów za to wstaje o 5 rano.
I tak sobie życie nam płynie.
Pozdrawiam Was grudniowo, życząc z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia samych pyszności na stołach i góry prezentów (ja z Tymem już czekamy na swoje).

 Zuzia M. z rodzicami.

piątek, 4 grudnia 2015

Pisanie to moja pasja...

Kiedy byłam małą dziewczynką płakałam po kątach. Dlaczego?
Nie umiałam tańczyć, śpiewać i malować jak inne koleżanki.
Nic mnie "nie kręciło".
Mam tłumaczyła, że z biegiem lat na pewno znajdę jakąś pasję.
Miałam wrażenie, że tak się nie stanie...nic mnie nie pociągało.

Myślałam sobie...jestem przeciętniakiem. Nic nie potrafię robić.

Aż do niedawna...

Od kilku lat piszę teksty różnorakie. Głównie na potrzeby konkursów kreatywnych. Dzięki tym konkursom odkryłam w sobie pasję pisania.

Dziś jestem szczególnie dumna.
Mój tekst ukazał się na łamach miesięcznika "Dziecko" :)

Tak, moją pasją jest pisanie i kiedyś napiszę bajkę dla dzieci.

A co ciekawe...mam jeszcze kilka innych pasji. Warto wierzyć, że w końcu znajdzie się coś, co lubisz, nawet jeżeli jest gdzieś głeboko ukryte w Tobie.




wtorek, 1 grudnia 2015

Kto się czubi ten się lubi...

Dziś Zuzia wychodząc z wanny:

"Tato, a jak Cię chłopak zaczepia, to znaczy...wiesz, ten, no...tego?"

Chyba nam córka dorasta!

A ja od 2 miesięcy pierwszy raz odpaliłam laptopa i lansuje się w łóżku z maseczką na twarzy...dlaczego z maseczką.
Mówię rano do męża:

"To pomaluje się jak wrócicie. Nie tak, na szybko z Tymem".
Mąż: Nie no nie musisz jak nigdzie nie wychodzisz.
Ja: No, ale jadę z Zuzą na hiszpański.
Mąż: "A nie, to musisz!"
Ja: !!???!! Zabijam wzrokiem.

1,2,3 odliczanie zacząć czas...

Zaczynamy odliczac do Świąt. Uruchomiliśmy kalendarz adwentowy.
Elfy wrzucają do niego małe niespodzianki.

Pierwszy woreczek został otwarty.
Zu wstała o 3...bo nie umiała się doczekać, w związku z tym Elfy uciekły i nie uzupełniły wszystkich worków (taka jest wersja oficjalna, a tak na prawdę dostawa z Empika się przeciąga :P).
Po kategorycznym odmówieniu otwarcia o 3 w nocy woreczka został spenetrowany o 6:30.
W środku jakieś Shopkinsy. Najważniejsze, że dziecko zadowolone.

Ale wróćmy jeszcze do wczorajszego dnia
Zuzia: "Mamo, babcia powiedziała brzydkie słowo na Tyma"
Ja: ???
Zuzia: "Zapytała mnie czy spał rano, a jak powiedziałam, że nie, to powiedziała, że jest UPIERDLIWY!!!" - powiedziała oburzona.
Ja: Trzeba było babci powiedzieć, że sama jest upierdliwa - rzekłam mało wychowawczo.
Zuzia - "Tak jej powiedziałam" - z bananem na twarzy oświadczyła.

Brata trzeba bronić. Córka urosła w naszych oczach.