Czytam etykiety na produktach spożywczych (i nie tylko), wertuje książki i informacje w internecie dotyczące zdrowia i zdrowego odżywiania, nie kupuje gotowców, sama staram się gotować wszystko, co się da, kupuje produkty eko.
Jasne, nie popadam całkowicie w paranoję i moja córka od czasu do czasu zje wredne jajko niespodziankę (tą niespodzianką jest nadwaga coś mi się zdaje, tyle, ze producent uważa, że figurka) lub jak nie mam sił i ochoty na robienie jogurtu dostaje Jogobelle, nie mniej jednak są produkty, których dziecku jeść nie daje (np. marki "Kubuś")
Obecnie, w internetach, telewizjach tłucze się do głowy jak ważne jest żywienie dzieci, jaka jest to inwestycja w ich zdrowie, a nadal tak wielu rodziców jest nieświadomych.
Dziś na FB włączyłam się w konwerację kiedy to jedna z mam radziła się, czy jogurciki "dla dzieci" pewnej firmy dać dziecku czy wyrzucić.
Poradziłam wyrzucić, natomiast jedna z mam napisała:
Ja kilka tych "tu nazwa produktu" dałam(raz w tygodniu) małemu teraz je naturalny z owocami we wszystkim jest chemia jak by sie tak czepiac ale uwazam ze skoro przeznaczone dla dzieci to nie zaszkodza
i dalej:
Mama: Nie mowie ze sa super ale uwazam ze kazdy rodzic daje dziecku co uwaza za dobre
Ja: A to prawda. .dlatego pisze ze rodziców należy uświadamiać
Wiecie co...witki mi opadają. Mama wie, że jogurcik jest beee, ale i tak daje go dziecku. Szkoda, że sama go nie wpierdzieli.
Gdyby nie Ty,też byłam bym taką nieświadomą matką,która myśli,że skoro Danonki są dopuszczone dla dzieci to muszą być zdrowe. Dzięki Tobie odkryłam Eko świat i kaszę jaglaną :) Nie wiem jak to się stało,że pojawiłaś się na mojej drodze,ale dziękuję Bogu,że stawia mi na niej takich ludzi jak Ty. Zarażaj dalej "świadomym wyborami"
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMadzia, miód na moje serce. Dziękuje.
OdpowiedzUsuń